Piekielna Córdoba. Czyli o czym pamiętać na wycieczce

O mamusiu ale tu gorąco – to pierwsze co przyszło mi do głowy, gdy otworzyłam drzwi samochodu. Wycieczkę do Córdoby, planowałam od kilku dni i był to dość przemyślany wyjazd. Tak mi się tylko wydawało.

Przede wszystkim nie przewidziałam, że w Córdobie jest jak w piekle. To znaczy wiedziałam, że to jedno z najgorętszych miejsc w Andaluzji, ale kto by pomyślał, że na początku października będzie tam 38 stopni?! Nic więc dziwnego, że gdy w godzinach popołudniowych ruszyłam z chłopakiem na zwiedzanie miasta, praktycznie nikogo nie było na ulicach. Nos i czoło spieczone mam pierwszorzędnie. Bo oczywiście, kto bierze krem do opalania, planując wycieczkę w październiku?! Rada numer jeden: jeśli wybieracie się do Córdoby, to zdecydowanie odradzam sezon letni (chyba, że nastawiacie się na zwiedzanie nocą) i pamiętajcie o kremie do opalania.

Poza tym uważajcie na panie sprzedające gałązki rozmarynu na ulicach. Prowadzą handel przyprawami, ale z chęcią wyczytają wam też przyszłość z ręki, a przy okazji mogą wyciągnąć portfel z torebki lub kieszeni. Na szczęście poza handlem rozmarynem, całkiem dobrze ma się również sprzedaż wszelakich bibelotów. W każdej uliczce znajdziecie sklepy z tysiącem pierdół: magnesy, pocztówki, kieliszki, popielniczki, wachlarze i masa innych rzeczy, których nikt nie potrzebuje.

22278951_10210663593650777_1565948309_o.jpg

Spacerując bez celu, znaleźliśmy miejsce, w którym wszystkie magnesy malują urocze, starsze panie. Oczywiście w tej pracowni, można kupić nie tylko dekoracje na lodówkę ale i wielkie obrazy, a także te miniaturowe, w całkiem przyzwoitej cenie. Informacji, gdzie kupiłam swoje ręcznie malowane pamiątki nikomu nie zdradzę, bo najzwyczajniej w świecie nie mam pojęcia. W jednej z wąskich, białych uliczek… ale to marna podpowiedź.

Planując swoją wycieczkę naczytałam się, że Córdoba wręcz tonie w kwiatach. W oknach kolorowe donice, drzwi ozdobione kwiatami, ogródków większych i mniejszych miało być zatrzęsienie. Owszem były, dla mnie jednak w ilości standardowej. Być może nie wytrzymały upałów i uschły.

22218022_10210663587650627_1658991743_o

Kolejna przestroga, niby sprawa oczywista, ale nam zdarzyło się zapomnieć. Oczarowani miejscem, spacerując po uliczkach nie pilnowaliśmy czasu. Gdy w brzuchach zaczęło nam  burczeć z głodu, była akurat godzina siesty (16:30 – 20:30). Szybko zorientowaliśmy się, że mamy do wyboru McDonald’s albo stolik w restauracji, w której danie przekracza nasz dzienny budżet. Wyszliśmy zatem ze starego miasta i zaczęliśmy szukać  lokalnych knajp. Znalezienie ich nie było trudne, lista proponowanych tapasów robiła wrażenie, a ceny były zupełnie nieturystyczne. Niestety, w tych lokalach kuchnia była również zamknięta. Na pocieszenie dostaliśmy kanapki. Przyznam, że nie był to najlepszy posiłek w moim życiu, ale spełnił swoją funkcję. Byliśmy najedzeni. Jeśli jednak chcecie zjeść dobrego i niedrogiego tapasa – polecam podczas zwiedzania, zerkać na zegarek i nie czekać do ostatniej chwili, aż głód was dopadnie.

22199408_10210663588410646_953657000_o

Miałam nie pisać o atrakcjach turystycznych, ale o La Mezquita-Catedral nie sposób nie napisać nic. Po przekroczeniu drzwi wydałam z siebie jakże oryginalne „woooow”. Juan słowo uznania dobrał nieco lepiej… westchnął „Dioooos”. La Mezquita to ogromny meczet, który został przekształcony w katedrę. W informacji turystycznej usłyszycie, że jest to unikalne, architektoniczne dzieło. Jak dla mnie to też doskonały przykład na to, jak można przeróbkami spierdzielić coś wspaniałego. Tak czy inaczej – meczet w katolickim wydaniu robi wrażenie.

Bajkowy klimat tego miejsca doceniła również ekipa pracująca przy produkcji Gry o Tron. W piątym sezonie serialu pojawiają się ujęcia z Córdoby. Zagrał między innymi  stary most Puente Romano, pochodzący z czasów rzymskich.

Jeśli planujecie wycieczkę samochodem, to dobra wiadomość jest taka, że do dyspozycji macie kilka dużych, bezpłatnych parkingów. Problemu z zostawieniem auta nie ma, jest za to ze znalezieniem stacji benzynowej. I to nie mały. Wracając autostradą, gdy miałam jeszcze ćwierć baku benzyny, zaczęłam rozglądać się za stacją. Po jakimś czasie już w skupieniu i nieco bardziej nerwowo czekałam na pojawienie się jakiejś informacji. Niestety, doczekałam się jedynie zapalenia kontrolki rezerwy. Po 10 kilometrach zaczęłam zaklinać rzeczywistość, znaku wypatrywałam niczym jakiegoś cudu, a świadomość, że mam 3% baterii nie dodawała mi otuchy. Ja mamrotałam do siebie, a mój ukochany zamilkł. Być może zastanawiał się nad moją poczytalnością.  Los był jednak dla nas łaskawy. Obyło się bez pieszych wędrówek i dzwonienia do przyjaciela po pomoc. Jednak ta ostatnia atrakcja naszej wycieczki nie przypadła mi zbytnio do gustu. Obiecałam sobie, że następnym razem zatankuje nie wtedy, gdy będę musiała, a wtedy, gdy nadarzy się okazja.

Mimo że z wycieczki wróciłam z twarzą czerwoną jak burak,  załapałam się tylko na obiad w postaci suchej bułki z rybą z puszki, a z gorąca o mało nie padłam to i tak warto było! Bo Córdoba to piękne i magiczne miejsce. 


 

2 myśli na temat “Piekielna Córdoba. Czyli o czym pamiętać na wycieczce

  1. Dziękuję za ten wpis na bloga! Mieszkam w Walencji i nie słyszałem za dużo o Cordobie. Zaczynam planować wycieczkę do tego miejsca, Twój opis brzmi super:)

    Polubienie

Dodaj komentarz